Był wieczór. Mała
blondynka siedziała na balkonie i wpatrywała się w niknącą za
horyzontem błękitną planetę. Jej przyjaciółki poszły spać,
mama dawno ją utuliła do snu, lecz ona jakoś nie mogła usnąć.
Myślała cały czas o tym, jak tam jest, bo wiedziała, że inaczej
niż tu, na Księżycu. Wiedziała, że tu jest jej miejsce, ale coś
w niej cały czas wyrywało się na Ziemię. Miała nadzieję, że
pewnego dnia jej marzenie się spełni...
10 lat później
– Mamo, ja
naprawdę wiem, co robię! Chcę tam być i koniec! – piękna
długowłosa blondynka mocno gestykulując próbowała przekonać
swoją srebrnowłosą matkę.
– Serenity, nie
możesz tam się udać sama. Jeżeli już tak bardzo tego chcesz,
muszą być z tobą przynajmniej Mars i Venus.
– No dobrze mamo.
Ale nie muszę tam używać całego tego rynsztunku? – tu wskazała
na swoją białą suknię oraz inne ubrania wiszące w jej szafie. –
Ja chcę tam być incognito. One też. – wskazała na
zdezorientowane wojowniczki.
– Jak normalne
dziewczyny?! Serenity, przecież jesteś... – królowa nie
dokończyła bo jej córka popatrzyła na nią znacząco.
– Wiem, kim
jestem. Mamo, ja tam jadę na wakacje, a nie z oficjalną wizytą. –
Serenity była nieubłagana i w końcu z ciężkim sercem królowa
musiała się na to zgodzić.
Przed teleportacją
wręczyła każdej z dziewcząt mały pakunek. Serenity dostała
broszkę w wygrawerowanym na środku księżycem, a jej towarzyszki
pióra ze znaczkami planet na skuwkach.
– Noście to
zawsze przy sobie. Pozwoli wam się to przemienić w wojowniczki.
Licho nie śpi...
Po tych słowach
wypowiedziała formułkę teleportacji.
Była tak
szczęśliwa, że nie potrafiła tego powiedzieć. Na Ziemi nie
używała swojego imienia. Wymyśliła sobie nowe: Usagi. Venus i
Mars używały swoich prawdziwych imion: Minako i Rei. Były
szczęśliwe. Całymi dniami opalały się na plaży, czasem pluskały
się w morzu. Pewnego dnia obok nich rozłożyło się trzech
chłopaków. Krótkowłosy brunet, blondyn oraz białowłosy. Od razu
zaczęli się interesować dziewczętami – brunet Usagi, blondyn
Rei, a białowłosy Minako. Dla dziewcząt było to coś nowego.
Wojowniczki trochę się broniły, w przeciwieństwie do Usagi. Ta od
razu się zakochała w tajemniczym nieznajomym.
Któregoś wieczora
wybrali się na plażę. Siedzieli oparci o siebie i patrzyli w
rozgwieżdżone niebo.
– Wiesz, Mamoru,
ja nigdy nie widziałam księżyca od tej strony. Zawsze widziałam
Ziemię z jego perspektywy.
– Usagi, teraz
masz okazję do podziwiania go w całej okazałości.
W tym czasie
zobaczyli spadającą gwiazdę.
– O czym
pomyślałaś Usagi?
– O tym, jak
bardzo Cię kocham i o tym, że chciałabym tu zostać na zawsze. Ale
niestety jest to niemożliwe. Jutro muszę wracać do domu. –
Popatrzyła smutnym wzrokiem na ukochanego. Ten delikatnie ucałował
jej usta.
– Spotkamy się
kiedyś?
– Raczej nie. Moje
miejsce jest tam – wskazała palcem srebrny glob.
– W takim razie zamknij oczy.
– W takim razie zamknij oczy.
Na szyi poczuła
chłód. Kiedy je otworzyła Mamoru nigdzie nie było. Sięgnęła
ręką do dekoltu i poczuła pod palcami naszyjnik w kształcie
gwiazdy. W kieszeni bluzy zaś miała list o treści:
Ta gwiazda pięknie
lśni. Jednak ta, która jest w Tobie emanuje najpiękniejszym
światłem w całej galaktyce.
XX wiek – po walce
z Galaxią
– Wiesz, Mamoru,
co mi tak naprawdę pomogło z nią wygrać? Twoje słowa.
– Jakie słowa? –
mężczyzna popatrzył na nią zdziwiony.
– Te o gwieździe
wewnątrz mnie.
Widząc jego jeszcze
większe zdziwienie opowiedziała mu o historii z przeszłości.
Mamoru uśmiechnął się i przytulił ją.
– Skąd
wiedziałaś, że to ja? – Zapytał z lekkim uśmiechem.
– Po prostu to
czułam tutaj – położyła jego dłoń na swoim sercu i pocałowała
go najczulej jak tylko mogła.
widzę że zapowiada się ciekawe opowiadanie więc będę go śledzić :) fanka
OdpowiedzUsuń