niedziela, 8 grudnia 2013

Circle in the sand

Siedziała sama na pustej plaży. Wiatr rozwiewał jej kruczoczarne włosy. Patrzyła na zachodzące słońce...

Ten dzień zaczął się tak samo jak zwykle. Obudziła się po 6 rano, wypiła herbatę i medytowała. Później obudziła dziadka i zrobiła śniadanie - jak zwykle owsiankę. Następnie udała się do świątyni, gdzie przebywała do południa. I właśnie wtedy jej uporządkowany świat legł w gruzach. Zobaczyła go w lustrze. Jadeite. Kochanek sprzed wieków i wróg sprzed kilku lat. Wpatrywała się w jego obraz z niedowierzaniem, bo prosiła lustro o ukazanie jej przeznaczenia. Przecież nie tak miało być.

Yuuichiro poznała kilka lat temu. Przybył do świątyni znikąd i z niczym. Od początku chodził za nią jak pies - krok w krok. Pomagał jej zawsze. Był przy niej w najtrudniejszych sytuacjach, wspierał ją. Prawdopodobnie każdy, kto by na niego popatrzył, nie uwierzyłby w jego powagę. Kiedy się dowiedział o jej mocy po prostu odszedł. Bez słowa. Rozumiała go. Prawdopodobnie sama by się tak zachowała.

Zawsze zazdrościła Usagi - miłość jej oraz Mamoru po prostu kwitła. Teraz jej najlepsza przyjaciółka była w ciąży. Za trzy miesiące urodzi dziecko. Sama miała takie marzenie, jednak nie było chętnego na ojca.

Był jeszcze Kaze. Rok temu przybył do świątyni razem z dwójką dzieci - Mei i Keiem. Zauroczył ją. Z czasem zaczęło rodzić się między nimi uczucie, coś na kształt miłości. Pokochała całym sercem jego dzieci. Chciała być dla nich matką. Szczęście nie trwało jednak długo. Przerwało je pojawienie się jego żony w asyście policji. Kaze uciekł z więzienia i porwał dzieci. Według policji odsiadywał wyrok za znęcanie się nad nimi oraz za malwersacje finansowe.

Doszła do wniosku, że nie ma i nie będzie miała szczęścia w miłości. Nic tego nie zmieni, bo nie chciała nawet znać Jadeite. Nie wyobrażała sobie z nim jakiegokolwiek związku. Nie po tym, jak zdradził W przeszłości Endymiona i nie po tym, jak usiłował je zabić. Tego nie wybaczy mu nigdy.

Zrobiła obiad i poszła na plażę. Była już jesień i nikogo na niej nie było. Zaczęła swoim dziecięcym sposobem układać swój los. Kreśliła na piasku okręgi i pisała w nich imiona. Nie patrzyła gdzie je pisze, robiła to na chybił - trafił. Później spojrzała na okręgi. Żaden się nie przecinał z jej imieniem. Skazana była na samotność...

Słońce już zaszło. Zrobiło się ciemno. Zaczęła się zbierać do domu. Wstała z ziemi i odwróciła się. Patrzyła na swoje buty. W pewnym momencie zderzyła się z czymś twardym. Podniosła wzrok i ujrzała wpatrzone w nią dobrze znajomą parę oczu.

Bez słowa wziął ją w objęcia. Pocałował ją po raz pierwszy. Oddała mu pocałunek i szeroko się uśmiechnęła. Wiedziała,że będzie z nią na zawsze. Od tamtej chwili przestała słuchać wróżb i wyroczni. Wiedziała, że kłamią. Kochała i była kochana. Na wieki...


1 komentarz:

  1. nie przepadam za Rei ale opowiadanie ciekawe więc chętnie je sobie przeczytałam i czekam na kolejne :))) fanka 12

    OdpowiedzUsuń