niedziela, 12 stycznia 2014

Childhood Love cz.1

- Gratulacje pani Chiba. Za około pół roku zostanie pani mamą. - głos lekarza był rzeczowy, ale jednocześnie radosny. - Wypiszę pani skierowanie na USG, które trzeba zrobić jak najszybciej.
Usagi wzięła druczek i z lekkim uśmiechem udała się w kierunku drzwi. Nie mogła doczekać się, kiedy powie Mamoru, że zostaną rodzicami. Wpadła do domu.
- Mamoru, jesteś tam? - Usagi chodziła po pokojach. Niestety, nie było tam nikogo. Spojrzała w kalendarz. Dzisiaj mieli wrócić z wycieczki jej rodzice i Shingo. Szybko ogarnęła mieszkanie i poszła do łazienki.
- Ucieszą się - pomyślała. Kiedy stała pod prysznicem zaczął dzwonić telefon. Nie usłyszała go. Kiedy wyszła zobaczyła trzy nagrane wiadomości. Przycisnęła przycisk odtwarzania.
- Kochanie, strasznie cieszymy się, że już wracamy. Bardzo nam się podoba ta wycieczka, Włochy są piękne, ale chyba wolimy być przy tobie. Mam nadzieję, że wyjdziesz po nas na lotnisko. Całuski. -usłyszała głos Ikuko. Uśmiechnęła się. Spojrzała na zegar. Ma jeszcze dwie godziny do przylotu. Zdąży. Tym razem się nie spóźni. Przyjedzie na lotnisko, pomimo, że cały czas pamięta dramatyczne i smutne chwile z nim związane.
- Usako, mam jeszcze spotkanie na mieście. Postaram się nie spóźnić na lotnisko. Kocham Cię.- głos i wyznanie Mamoru ją rozczulił. W międzyczasie ubrała się i związała włosy w luźny warkocz.
-To dopiero będzie zaskoczenie - uśmiechnęła się do siebie. W tym samym momencie trzeci głos zaczął mówić:
- Szanowna pani Chiba. Mówi komendant policji w dzielnicy Azabu. Moje nazwisko Kamuda. Proszę o jak najszybszy kontakt ze mną.
Zaintrygowało to ją. Przecież nic nie przeskrobała. Żadnego mandatu, nic, do czego można by się przyczepić. Niewiele myśląc ubrała buty, wzięła torebkę i ruszyła. Najpierw na komisariat, a później na lotnisko. Stała chwilę przed drzwiami komisariatu. Kiedy je pchnęła i weszła do środka ogarnęło ją złe przeczucie. Podeszła do pulpitu recepcji i powiedziała:
- Nazywam się Usagi Chiba. Miałam się zgłosić do komendanta Kamudy.
- Proszę za mną - powiedziała policjantka uśmiechając się smutno. Zaprowadziła ją wprost do komendanta.
- Pani Chiba? Proszę usiąść. Przykro mi, że muszę to pani przekazać. Zdarzył się wypadek. Samolot, którym wracali pani rodzice rozbił się przy podchodzeniu do lądowania. Runął wprost na zatłoczoną autostradę, którą jechał pani mąż. Niestety, on jak i jego pasażerka również zginęli.
W pierwszej chwili nie dotarło do niej, jak jest sytuacja. Dopiero, kiedy spojrzała w oczy komendanta dotarła do niej brutalna prawda. Przez łzy zapytała jeszcze:
- Kto jechał z moim mężem?
- Pani Hina Kurada.
- Dziękuję. - powiedziała słabym głosem po czym wyszła. Zaczął padać deszcz. Nie zważała na to. Skierowała się wprost do parku Juuban. Nie mogła tak po prostu wrócić ani do mieszkania, ani iść do domu rodziców. Wszystko by jej tam przypominało o tych, których straciła. Na przyjaciółki tez nie mogła liczyć. Ami była obecnie na kontrakcie w Sydney, Rei przebywała w odosobnieniu w górach, Mako była w podróży poślubnej, a Minako... cóż, Minako jako gwiazda piosenki podróżowała po całym świecie. Łzy na jej twarzy mieszały się z kroplami deszczu. Nagle przestały spadać. Podniosła głowę.
- Haruka? Haruka! - Usagi rzuciła się ze szlochem wprost w ramiona przyjaciółki.
- Kociątko, co się stało? Zresztą opowiesz później. Teraz jedziemy do domu.
- Do domu? Ja nie chcę. - Usagi spuściła głowę. Haruka wyczuła, że stało się coś strasznego.
- A kto powiedział, że jedziemy do twojego domu? Zabieram cię na łono czterech najgroźniejszych wojowniczek - Haruka próbowała rozładować atmosferę. Chyba jej się to udało, bo Usagi z bladym uśmiechem powiedziała:
- Dziękuję.

Trzy miesiące później
Pozbierała się. Trochę to trwało, ale się pozbierała. Fakt, wspomnienia zostaną, ale miała nadzieję, że zbledną na tyle o ile to możliwe. Z pomocą Haruki sprzedała zarówno dom rodziców jak i mieszkanie, w którym mieszkała z Mamoru. Znalazła również nowe mieszkanie, które teraz pomogły jej urządzać Michiru i Setsuna. Hotaru zaś towarzyszyła jej przy wypakowywaniu i układaniu pamiątek. Natrafiły właśnie na pudełko pełne zdjęć z dzieciństwa Usagi. Śmiały się do łez przeglądając je. Tak zleciał im czas do wieczora.
Miała spędzić pierwszą noc od trzech miesięcy sama.
- Kociątko, jesteś pewna? Jak coś, to zostanę. - Haruka jak zwykle przejawiała syndrom nadopiekuńczości.
- Dam sobie radę. Możecie iść - Blondynka z uśmiechem stała przy drzwiach. - Jak coś, to zadzwonię.
Pomachała im jeszcze przez okno i poszła do sypialni. Rozejrzała się z uśmiechem po pomieszczeniu. Nagle jej uwagę przykuł fragment białego papieru wystającego spod łóżka. Wydobyła go stamtąd. Było to zdjęcie. Kiedy zobaczyła kogo przedstawia z wrażenia usiadła na łóżku. Potrafiła sformułować tylko jedno zdanie:
- Seyia. Ale przecież to niemożliwe...


1 komentarz:

  1. ciekawą jednorazówkę nam przygotowałaś no i szkoda mi Usy w tak ważnej chwili straciła wszystkich bliskich :( dobrze że pojawiła się Haruka i z resztą wojowniczek pomogła jej się jakoś pozbierać z ciekawością czekam na ciąg dalszy :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń