poniedziałek, 20 stycznia 2014

Childhood Love cz.2

Nosiła to zdjęcie ze sobą wszędzie. Ona i Seiya. I ich "ślub". Wyglądało to na przedszkole. Mogła mieć z pięć lat. Dość dobrze pamiętała tamten okres, jednak to zdarzenie jakoś nie utkwiło jej w pamięci.
Siedziała w parku i wpatrywała się w wydruk z USG. Jej córeczka za dwa miesiące przyjdzie na świat. Była piękna, ciepła wiosna. Zdecydowała, że nie da jej na imię Usagi. Nie będzie Chibiusy, Małej Damy i Kryształowego Tokio. Nie będzie, bo i Endymiona nie było. Rana, którą zadał jej Mamoru już się zabliźniła, jednak wspomnienie jego zdrady z córką jego szefa nadal bolało. Cóż, kiedyś opowie córce o ojcu, ale pewne szczegóły pominie. Nie będzie go idealizowała, ale też nie będzie... Rozmyślania przerwało jej mocne kopnięcie w okolice nerek. Uśmiechnęła się. Już niedługo będą razem.

Wrócił. Nareszcie tu wrócił! Sam, bo jego dwaj towarzysze wybrali służbę u Księżniczki Kakyuu. On z kolei postanowił wrócić. Do niej. Jeżeli nie jako, powiedzmy, partner, to choć posłuży jej przyjacielskim ramieniem. Tak, jasne... A koła są kwadratowe...
- Kogo ty chcesz oszukać Kou? - usłyszał nagle głos obok siebie.
- Nie no. Nie wierzę. Mistrzyni kierownicy we własnej osobie!
- Kou, radzę Ci nie kpij ani się nie podlizuj, bo cały z tego nie wyjdziesz. - syknęła Haruka. tymczasem jego uwagę przykuła pewna oddalająca się z ławki postać. Miała blond włosy do ramion i była w zaawansowanej ciąży. W normalnych warunkach raczej nie zwróciłby na nią uwagi, ale było w niej coś znajomego. Odeszła w kierunku wyjścia z parku z promiennym uśmiechem na ustach. Haruka również zniknęła. Podszedł do ławki, na której leżało zdjęcie. Kiedy na nie spojrzał oniemiał.
- Króliczek... - wykrztusił i usiadł ciężko na ławce.

Trzy miesiące później

Spacerowała po parku. W wózku spała jej ukochana córeczka. Dała jej na imię Kimiko, co oznacza księżniczka. Zresztą dla niej nią była. Mała miała oczy przypominające nocne niebo, a włoski miały odcień rudawy, lekko wpadający w róż. Kiedy spała wyglądała jak mały aniołek. Usiadła na ławce obok sadzawki. Wyjęła kalendarz, w którym trzymała zdjęcie. Nie było go. Przetrząsnęła całą torebkę. Zniknęło. Dosłownie jakby się rozpłynęło w powietrzu. Wstała z ławki i poszła w kierunku domu outerek. Musiała o coś zapytać Setsunę.

Obserwował park codziennie. Niezmiennie od trzech miesięcy. Wreszcie ją ujrzał. Jej włosy były związane w kucyka zebranego na karku. Przed sobą pchała wózek. Obok niej nie było nikogo. Na palcu nie połyskiwał ani pierścionek, ani obrączka. Przez chwilę czegoś szukała, a potem nagle wstała i poszła. Pobiegł za nią. Trzymał się jednak w pewnej odległości. Nie chciał się jeszcze zdradzić. Weszła na jakąś posesję. Kiedy zobaczył żółty kabriolet, nie miał wątpliwości, kogo odwiedza. Dyskretnie wszedł do ogrodu. Podszedł do otwartego okna balkonowego i zaczął słuchać wymiany zdań pomiędzy Usagi a Setsuną.
- Czy mogłabyś mi wytłumaczyć coś? Chodzi o pewne zdarzenie z mojego dzieciństwa... Nie wiem dokładnie jak to powiedzieć. Znalazłam zdjęcie. Jestem na nim ja i Seyia. Mamy może po pięć lat. Możliwe, że to był jakiś bal przebierańców, w każdym razie zdjęcie wygląda jak... ślubne.
- Bo to był wasz ślub. - walnęła prosto z mostu Setsuna. Widząc zszokowaną minę Usagi szybko dodała: - Tyle, że nie w tym wcieleniu. Nie mam pojęcia jak to zdjęcie się tu przedostało z innego wymiaru. Tam już jako dzieci zostaliście sobie poślubieni...
- Ja i Seyia? W innym... wymiarze? Co to do jasnej anielki ma oznaczać? - wzięła na ręce płaczącą Kimiko.
- Nie otrzymałabyś tego zdjęcia, gdyby twoja przyszłość tutaj się nie zmieniła. Teraz masz szansę zawalczyć o tą miłość. Tutaj.
Seyia chciał jeszcze coś usłyszeć, ale przerwał mu to nagle jakiś przedmiot kłujący go w plecy. Odwrócił się i ujrzał wlepione w niego oczy Wojowniczki z Saturna.
- Czy wiesz, że to nie ładnie podsłuchiwać - Hotaru trzymała Kosę Ciszy na wysokości jego oczu. - Ani drgnij, bo się na nią niechcący nadziejesz. - powiedziała z miną niewiniątka.
- Czy możesz ją opuścić? A ja sobie grzecznie stąd pójdę... - Seyia usiłował się odsunąć, ale natrafił plecami na ścianę.
- No dobrze. - Hotaru z powrotem stała się dziewczyną. - Ale dam ci coś. - wetknęła mu jakąś kartkę w dłoń. - Tylko nie daj ciała, bo następnym razem...
- Nie kończ. Już mnie nie ma. - wybiegł z ogrodu, jakby goniła go sfora wściekłych psów.

Wieczorem poszedł pod adres, który dała mu Hotaru. Zadzwonił do drzwi. Po chwili otworzyły się. Blondynka stojąca w progu zamarła.
- Seyia? To nie sen?
- Króliczku! - wziął ją w objęcia. - Ale czy mogę? Czy nie przeszkodziłem Tobie i...
- Nie, nie przeszkodziłeś mi w niczym. - uśmiechnęła się smutno. - Mamoru nie żyje.
- Tak mi przykro...
- Za to mam córeczkę. Chodź, pokażę ci ją. - wzięła go za rękę. Stanął przy białej kołysce i ujrzał prześliczną dziewczynkę. - Wygląda jak aniołek...
- Ma na imię Kimiko.
- A nie Chibiusa? - zdziwił się Seyia. - Przecież...
- Nie. Przyszłość się zmieniła, więc i jej imię. - Usagi pociągnęła go w kierunku salonu.
- Mam do ciebie pytanie. Długo zbierałem się na odwagę... Może jest jeszcze za wcześnie, ale..
- Tak. Zgadzam się Seyia.
- Przecież jeszcze nie zadałem pytania.
- Nie musiałeś. Ale musisz mnie przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza...
- Czyli z czym? - zapytał lekko przerażony Seyia.
- No... z Kimiko, Setsuną, Michiru, Hotaru i...
- Nie mów, że z Haruką. - brunetowi zrzedła mina. - No dobra niech będzie - dodał z rozbrajającym uśmiechem i pocałował ją prosto w usta.

Ślub wzięli pół roku później. Byli na nim obecni oprócz Kimiko i outerek również Yaten i Taiki. Po ceremonii dwaj ostatni udali się w podróż powrotną na Kimnoku. Outerki zaofiarowały się zaopiekować Kimiko, a państwo młodzi wyruszyli w podróż poślubną. Z kolei zdjęcie, które ich połączyło wisiało na honorowym miejscu w salonie.


2 komentarze:

  1. jak to mówią wszystko dobre co się dobrze kończy :)))) ciekawe zakończenie :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń