niedziela, 15 marca 2015

I'm a Queen!

Trochę spóźniona, ale jest :) Nagroda dla Van :)
_______________________

Podchodząc do Kryształowej Wieży, czułam jej obecność. Tam nie miałam poczucia paniki i słabości. Tak, bałam się. Niestety, ani mama, ani tata nie mogli mnie pocieszyć. Tamte chwile stały się wspomnieniem...

Przez całe swoje życie byłam przygotowywana do tej roli. Królowa. Tak, teraz nią byłam. Odkąd na mojej głowie pojawiła się korona, zostałam wręcz przytłoczona obowiązkami. Niby nic się nie zmieniło: ładnie wyglądaj, uśmiechaj się, machaj do tłumu... Jednak pojawiło się coś jeszcze. Pytania. Natłok nie tylko w mojej głowie, ale i od moich poddanych. Kompletnie nie wiedziałam, jak mam sobie z tym poradzić. Rodzice oraz wojowniczki zakończyli już swoje istnienie... Byłam zdana wyłącznie na swoje umiejętności...

Z natury jestem nieufna. Teraz jednak musiałam zdobyć się na odwagę i zaufać obcym ludziom. Zatrudniłam osoby, które wydały mi się dobre w swoim fachu. Po pierwszych niepewnych miesiącach zdobyli moje zaufanie. Teraz znów miałam przyjaciół. Jednak cały czas brakowało mi kogoś, kto mnie wysłucha i będzie dla mnie opoką...

Pewnego dnia go zobaczyłam. Od razu go rozpoznałam. Tamto dziecięce uczucie nie wygasło. On z kolei zdawał się mnie nie rozpoznawać. Jego wzrok był pełen sympatii, lecz równocześnie był całkowicie obojętny. Moje nadzieje gasły. Wtedy przypomniała mi się historia moich rodziców. On też musieli o siebie walczyć. Ja postanowiłam zrobić to samo...

Sytuacja wydawała się beznadziejna. Nie wiedziałam jak ma się do tego zabrać. Kochałam go, ale on nie odwzajemniał moich uczuć. Chciałam jakoś do niego dotrzeć, ale... Do mojego serca wdarła się rozpacz. Znów byłam tamtą małą dziewczynką... I wtedy pojawiły się sny. Wróciły do mnie tamte piękne chwile. Wlały w moje serce nadzieję. Teraz czekałam. Na sny i na niego... W końcu się pojawił.

Tłumaczył, dlaczego. Starał się wytworzyć dystans. Nie udało mu się. Musiał pogodzić się z nieuniknionym. W jego oczach znów ujrzałam tamto uczucie. Ja nie byłam już dzieckiem, on z kolei nie miał już tak ważnej pozycji w Elisionie. Odkąd Złoty i Srebrny Kryształ się połączyły, nie był im potrzebny strażnik. Teraz nic nie stało nam na przeszkodzie...

Mijały lata. Urodziłam dwoje dzieci, w tym dziedziczkę tronu. Dawały mi ogromną siłę do działań. W galaktyce panował pokój. Wiedziałam, że mama byłaby ze mnie dumna. Przekazałam też swojej córce wszystko, co wiedziałam o Wieży. Muszę powiedzieć, że tam mała złotooka istota, bardzo przypominała mi Usagi. Tą Usagi, która poznałam, kiedy się przeniosłam w czasie. Przez pewien czas miałam wrażenie, że się odrodziła, jednak kiedy podchodziłam do Wieży, wciąż słyszałam jej głos.

Dotknęłam szklanej powierzchni wieży. Zamknęłam oczy i wypowiedziałam ciche słowa modlitwy. Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam dwie dobrze znajome mi pary oczu. Uśmiechali się. Po chwili zniknęli. Ja zaś usłyszałam ciche,jak tchnienie wiatru: Jesteśmy z Ciebie dumni, Chibiuso...


1 komentarz:

  1. Wzruszające i ładne :) Szkoda, że tak mało o samej śmierci/odejściu władców i skupienia się na tym (ale mogłam też sprecyzować, że tego chciałam xD)
    Jednak jak zwykle u Ciebie krótko i pozostaje jakiś niedosyt, ale to może dlatego, że ja przywykłam do dłuższych form xD Mimo to podoba mi się :) Może i ja w końcu dokończę zaczęty rozdział...
    Vanja89

    OdpowiedzUsuń