poniedziałek, 30 grudnia 2013

Something... Stupid?

Nadszedł wreszcie ten najbardziej wyczekiwany dla niej dzień. Nie spała całą noc. No może pół. W każdym razie spała mało. Była podekscytowana, co w jej przypadku uchodziło zawsze za niemożliwe. Najbardziej opanowana, ta, która albo miała coś mądrego do powiedzenia, albo siedziała z boku. Zawsze torpedowała zapędy przyjaciółek, zwłaszcza kiedy te skakały sobie do gardeł. W myślach słyszała dźwięk weselnych dzwonów. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Salę dekorowały Usagi i Minako,co napełniało ją lekkim przerażeniem, zwłaszcza, że przygotowały niespodziankę; cateringiem i kwiatami zajęła się Mako, a o oprawę muzyczną miała zadbać Rei. Wszystko zmierzało do szczęśliwego końca. Nagle ni z gruszki, ni z pietruszki pojawiła się ona. Jak zwykle miała buzię upapraną słodyczami. No ale w końcu była jeszcze dzieckiem. Ami posadziła ją przy stole i dała kartkę i kredki. Włączyła radio i zaczęła się szykować. Poza nią i Chibi Chibi nie było w domu nikogo. Włożyła już bieliznę, zrobiła makijaż i ułożyła fryzurę. Zaczęła sprawdzać typowe rzeczy dla panny młodej:
Coś nowego. Jest suknia. Coś starego. Medalion mamy. Coś pożyczonego. Kolczyki od Usagi. Coś niebieskiego... – wciągnęła na nogę podwiązkę w kolorze niebieskim. W tym samym momencie Chibi Chibi zaczęła podśpiewywać wraz z radiem
Coś głupiego, coś głupiego...
Dziwnym trafem do świadomości zamyślonej Ami dotarły te właśnie słowa. Początkowo nie zwróciła na nie uwagi, włożyła suknię, buty, złapała za rękę Chibi Chibi i ruszyła do parku, gdzie zaplanowano ceremonię. Kiedy zaczęła się szykować do samej ceremonii podeszła do niej Usagi. Obeszła ją dookoła. Kiedy zerknęła na tył sukni przyjaciółki zaczęła się śmiać. Były do niej przylepione taśmą klejącą koślawe motylki we wszystkich kolorach tęczy. Ami początkowo nie zrozumiała o co chodzi przyjaciółce. Dopiero kiedy zobaczyła wszystkie oderwane od sukni „ozdoby” zaczęły do niej docierać słowa promyka nadziei.
Coś głupiego... – po tych słowach zaczęła się radośnie śmiać.
Atmosfera w tym dniu była bardzo radosna. Każda z dziewczyn w pamiątkowym albumie ze zdjęciami znalazła jednego motylka z sukni panny młodej, dla której stały się one najcenniejszą pamiątką i wspomnieniem z tamtego dnia.

A Chibi Chibi? Obserwowała wszystko z pewnego oddalenia od ziemi z szerokim uśmiechem. Nie wiedziała jeszcze kiedy i w jakiej postaci, ale wiedziała jedno – kiedyś wróci do nich. Tym razem na zawsze.


1 komentarz:

  1. no i jest jednorazówka i tym razem jest o Ami fajne i niezły numer z tymi motylkami he he he Chibi Chibi jest po prostu super taka słodziutka :) pozdrawiam fanka 12

    OdpowiedzUsuń