Nadszedł
wreszcie ten najbardziej wyczekiwany dla niej dzień. Nie spała całą
noc. No może pół. W każdym razie spała mało. Była
podekscytowana, co w jej przypadku uchodziło zawsze za niemożliwe.
Najbardziej opanowana, ta, która albo miała coś mądrego do
powiedzenia, albo siedziała z boku. Zawsze torpedowała zapędy
przyjaciółek, zwłaszcza kiedy te skakały sobie do gardeł. W
myślach słyszała dźwięk weselnych dzwonów. Wszystko było
dopięte na ostatni guzik. Salę dekorowały Usagi i Minako,co
napełniało ją lekkim przerażeniem, zwłaszcza, że przygotowały
niespodziankę; cateringiem i kwiatami zajęła się Mako, a o oprawę
muzyczną miała zadbać Rei. Wszystko zmierzało do szczęśliwego
końca. Nagle ni z gruszki, ni z pietruszki pojawiła się ona. Jak
zwykle miała buzię upapraną słodyczami. No ale w końcu była
jeszcze dzieckiem. Ami posadziła ją przy stole i dała kartkę i
kredki. Włączyła radio i zaczęła się szykować. Poza nią i
Chibi Chibi nie było w domu nikogo. Włożyła już bieliznę,
zrobiła makijaż i ułożyła fryzurę. Zaczęła sprawdzać typowe
rzeczy dla panny młodej:
– Coś
nowego. Jest suknia. Coś starego. Medalion mamy. Coś pożyczonego.
Kolczyki od Usagi. Coś niebieskiego... – wciągnęła na nogę
podwiązkę w kolorze niebieskim. W tym samym momencie Chibi Chibi
zaczęła podśpiewywać wraz z radiem
– Coś
głupiego, coś głupiego...
Dziwnym
trafem do świadomości zamyślonej Ami dotarły te właśnie słowa.
Początkowo nie zwróciła na nie uwagi, włożyła suknię, buty,
złapała za rękę Chibi Chibi i ruszyła do parku, gdzie
zaplanowano ceremonię. Kiedy zaczęła się szykować do samej
ceremonii podeszła do niej Usagi. Obeszła ją dookoła. Kiedy
zerknęła na tył sukni przyjaciółki zaczęła się śmiać. Były
do niej przylepione taśmą klejącą koślawe motylki we wszystkich
kolorach tęczy. Ami początkowo nie zrozumiała o co chodzi
przyjaciółce. Dopiero kiedy zobaczyła wszystkie oderwane od sukni
„ozdoby” zaczęły do niej docierać słowa promyka nadziei.
– Coś
głupiego... – po tych słowach zaczęła się radośnie śmiać.
Atmosfera
w tym dniu była bardzo radosna. Każda z dziewczyn w pamiątkowym
albumie ze zdjęciami znalazła jednego motylka z sukni panny młodej,
dla której stały się one najcenniejszą pamiątką i wspomnieniem
z tamtego dnia.
A
Chibi Chibi? Obserwowała wszystko z pewnego oddalenia od ziemi z
szerokim uśmiechem. Nie wiedziała jeszcze kiedy i w jakiej postaci,
ale wiedziała jedno – kiedyś wróci do nich. Tym razem na zawsze.
no i jest jednorazówka i tym razem jest o Ami fajne i niezły numer z tymi motylkami he he he Chibi Chibi jest po prostu super taka słodziutka :) pozdrawiam fanka 12
OdpowiedzUsuń